Kuchnię wypełnił kojący zapach
kawy, gdy nalała wrzącej wody do kubka. Uśmiechnęła się
zadowolona opadając na krzesło. Przyjemny dzień. Promienie słońca
leniwie wpadały przez odsłonięte okno i odbijało się w czarnym
płynie. Wielki, spasiony mastif francuski przyczłapał do niej i
położył pysk na kolanach, śliniąc je obficie. Poczochrała go po
łbie w zamyśleniu.
Ciemno.
Zimno.
Wilgotno.
Poderwała się z pryczy. Spokojny
poranek rozmył się pod naciskiem rzeczywistości. Utrata krwi, bądź
okrutna świadomość sytuacji, w której się znajduje zwaliły ją
z nóg i upadła na chłodny beton zdzierając sobie kolana do krwi.
Uświadomiła sobie, jak nierozsądne to było, dopiero, gdy niczym
szmaciana lalka zawisła w powietrzu trzymana przez pięcioletnie
dziecko. Potwora, tak dobrze to wiedziała, widziała jej oczy, jej
zęby, gdy się żywiła i jej szybkie ruchy, które odbierały chęci
na ucieczkę. Nie, żeby miała siłę uciekać.
Gdyby nie to, że doświadczyła
cierpienia z jej rąk, w życiu nie uwierzyłaby w jej mordercze
skłonności. Pewnie nawet stanęłaby w jej obronie, gdyby ktoś
chciał ją skrzywdzić. Tak, najpewniej.
Ale sęk w tym, że doświadczyła go.
Obserwowała, jak źrenice rozszerzają się i czerń pochłania,
dominuje tęczówki i białka oczu. Dostrzegła ostre, wydłużone
kły na chwilę przed tym jak przebiły jej skórę na szyi
sprawiając, że odpłynęła.
-Już to czujesz? - zapytało maleństwo
z powrotem rzucając ją na pryczę – umierasz. Słyszę twój
przyśpieszony oddech. Pewnie chce ci się też pić – zachichotało
widząc, jak dziewczyna bezwiednie oblizuje suche wargi. - To
pierwsze z oznak wykrwawienia.
Blond loki zafalowały, gdy dziecko
podskoczyło. Jej sukienka unosiła się i opadała w rytm skoków.
Maleńkie, idealnie wypolerowane lakierki stukały o beton,
przyprawiając dziewczynę o ból głowy. Niebieskie, tak pozornie
niewinne oczy, wypełnione były wesołym blaskiem.
-Nie martw się – jej rozbawiony
szept ponownie wypełnił piwnicę – nie umrzesz tak szybko.
Najpierw przyjdą halucynację – przytaknęła samej sobie –
wampirzy jad ma wiele zastosowań, ale to mi się wybitnie podoba.
Posiedzę sobie i popatrzę, jak konasz.
Dziewczyna siedziała na pryczy
przyciskając plecy do zimnej ściany. Jej ciało raz za razem
przeszywał strach. To irracjonalne, żeby takie małe stworzenie,
było mordercą. Nie, nie mordercą. Zwierzęciem. To nie możliwe.
Pomiędzy jednym, a drugim mrugnięciem
dziecko zniknęło. Rozejrzała się przestraszona po pomieszczeniu,
ale rozpłynęło się we mgle. Mgle? Gęsta niczym mleko, ciasno
przywierająca do ciała, niemal dusząca mgła wypełniała piwnicę.
Po chwili zniknęła równie szybko jak się pojawiła, a jej miejsce
zajęło dręczące uczucie niepokoju, odmiennego od tego strachu i
niepewności, które nie opuszczało jej odkąd się tu znalazła.
Teraz miała wrażenie że coś jest nie tak, że coś stanowczo jest
nie w porządku. Wiedziona instynktem spojrzała w dół. Z gardła
wydobył się przeraźliwy pisk, który odbił się od ścian i
powrócił do niej ze zdwojoną siłą. Brzuch, a raczej to co z
niego zostało... Ogromna poszarpana rana, z której wystawały
wnętrzności... Flaki oblepione przez ogromne, białe larwy.
Przechyliła się przez pryczę i zwymiotowała. Robaki zaczęły
wypadać przez usta, czuła jak gromadzą jej się w gardle. Łzy
zalały jej twarz. Nie mogła się ich pozbyć, były wszędzie.
Robaki na twarzy, we wnętrznościach, w nosie, w gardle. Pełzały
powoli, konsekwentnie zajmując każdy skrawek jej ciała. Ponowna
fala torsji przyniosła za sobą kolejną porcję wijących się
paskustw, teraz skąpanych w jej własnej krwi.
„Boże, błagam, jeśli istniejesz,
jeśli naprawdę tam jesteś, błagam Cię ten jeden raz, zabij mnie,
błagam zabij”
Umarła, z groteskowym wyrazem twarzy,
z bladymi ustami, które próbowały pozbyć się nieistniejącego
robactwa, z oczami rozwartymi przerażeniem, dłonią przyciśnięta
do żeber ciasno oplatanych przez skórę. Brzydka, pozbawiona patosu
śmierć.
Mała dziewczynka zeskoczyła ze
swojego stołeczka i z uśmiechem na ustach, podeszła do ciała i
poklepała je z aprobata po głowie, jakby wdzięczna za umilenie
dłużącej się wieczności.
Zajebiste. Aż sobie skopiuję na dysk coby się jarać. Jak rozumiem mała dziewczynka symbolizuje mikre i matmę?
OdpowiedzUsuń... oh. Chcę więcej takich schizowych rzeczy, mały wampirów, larw, czy co tam napiszesz. Bo cudne. A jak mówię cudne i nie chodzi o gejowiznę to już naprawdę musi się odznaczać.
OdpowiedzUsuńTRUDNY TYTUŁ.
OdpowiedzUsuńale.historia ma w sobie kopa. lubie słodkie psychodelki *gwałci przycisk lubie to*
dzisiaj mało poetycko bo kurw anie widze na oczy. idę spać
już komciałam, nie chce mi się drugi raz ;P
OdpowiedzUsuńmuszę dzielnie spedalac internety.
OdpowiedzUsuńopierdalania się ciąg dalszy, to bardzo przyjemne zajęcie XDDDDDDDDDd
OdpowiedzUsuńseksu nie będzie :<
Jak czytałam to przypomniała mi się Claudia z książki "Wywiad z wampirem".Taka malutka wampirzyca.
OdpowiedzUsuńCzytam a tu nic o mężczyznach i zaskok^^
Mroczność mnie ogarnęła. Boję się teraz być sama. Przy fragmencie z robakami drżałam z obrzydzenia. Też wolałabym umrzeć.
Zacne
Podoba mi się komentarz apropo porównania tego z matmą i mikrą.
Mnie czeka to w przyszły wtorek.
Jak nie zaliczę to chyba wydrukuję twe opisy i dam prowadzącemu żeby wiedział jak się czułam xD ogarniam powoli wszystkie miejsca gdzie tworzysz. Jest progres.
Vanilia