środa, 13 listopada 2013

Fantasmagoria

Kuchnię wypełnił kojący zapach kawy, gdy nalała wrzącej wody do kubka. Uśmiechnęła się zadowolona opadając na krzesło. Przyjemny dzień. Promienie słońca leniwie wpadały przez odsłonięte okno i odbijało się w czarnym płynie. Wielki, spasiony mastif francuski przyczłapał do niej i położył pysk na kolanach, śliniąc je obficie. Poczochrała go po łbie w zamyśleniu.
Ciemno.
Zimno.
Wilgotno.
Poderwała się z pryczy. Spokojny poranek rozmył się pod naciskiem rzeczywistości. Utrata krwi, bądź okrutna świadomość sytuacji, w której się znajduje zwaliły ją z nóg i upadła na chłodny beton zdzierając sobie kolana do krwi. Uświadomiła sobie, jak nierozsądne to było, dopiero, gdy niczym szmaciana lalka zawisła w powietrzu trzymana przez pięcioletnie dziecko. Potwora, tak dobrze to wiedziała, widziała jej oczy, jej zęby, gdy się żywiła i jej szybkie ruchy, które odbierały chęci na ucieczkę. Nie, żeby miała siłę uciekać.
Gdyby nie to, że doświadczyła cierpienia z jej rąk, w życiu nie uwierzyłaby w jej mordercze skłonności. Pewnie nawet stanęłaby w jej obronie, gdyby ktoś chciał ją skrzywdzić. Tak, najpewniej.
Ale sęk w tym, że doświadczyła go. Obserwowała, jak źrenice rozszerzają się i czerń pochłania, dominuje tęczówki i białka oczu. Dostrzegła ostre, wydłużone kły na chwilę przed tym jak przebiły jej skórę na szyi sprawiając, że odpłynęła.
-Już to czujesz? - zapytało maleństwo z powrotem rzucając ją na pryczę – umierasz. Słyszę twój przyśpieszony oddech. Pewnie chce ci się też pić – zachichotało widząc, jak dziewczyna bezwiednie oblizuje suche wargi. - To pierwsze z oznak wykrwawienia.
Blond loki zafalowały, gdy dziecko podskoczyło. Jej sukienka unosiła się i opadała w rytm skoków. Maleńkie, idealnie wypolerowane lakierki stukały o beton, przyprawiając dziewczynę o ból głowy. Niebieskie, tak pozornie niewinne oczy, wypełnione były wesołym blaskiem.
-Nie martw się – jej rozbawiony szept ponownie wypełnił piwnicę – nie umrzesz tak szybko. Najpierw przyjdą halucynację – przytaknęła samej sobie – wampirzy jad ma wiele zastosowań, ale to mi się wybitnie podoba. Posiedzę sobie i popatrzę, jak konasz.
Dziewczyna siedziała na pryczy przyciskając plecy do zimnej ściany. Jej ciało raz za razem przeszywał strach. To irracjonalne, żeby takie małe stworzenie, było mordercą. Nie, nie mordercą. Zwierzęciem. To nie możliwe.
Pomiędzy jednym, a drugim mrugnięciem dziecko zniknęło. Rozejrzała się przestraszona po pomieszczeniu, ale rozpłynęło się we mgle. Mgle? Gęsta niczym mleko, ciasno przywierająca do ciała, niemal dusząca mgła wypełniała piwnicę. Po chwili zniknęła równie szybko jak się pojawiła, a jej miejsce zajęło dręczące uczucie niepokoju, odmiennego od tego strachu i niepewności, które nie opuszczało jej odkąd się tu znalazła. Teraz miała wrażenie że coś jest nie tak, że coś stanowczo jest nie w porządku. Wiedziona instynktem spojrzała w dół. Z gardła wydobył się przeraźliwy pisk, który odbił się od ścian i powrócił do niej ze zdwojoną siłą. Brzuch, a raczej to co z niego zostało... Ogromna poszarpana rana, z której wystawały wnętrzności... Flaki oblepione przez ogromne, białe larwy. Przechyliła się przez pryczę i zwymiotowała. Robaki zaczęły wypadać przez usta, czuła jak gromadzą jej się w gardle. Łzy zalały jej twarz. Nie mogła się ich pozbyć, były wszędzie. Robaki na twarzy, we wnętrznościach, w nosie, w gardle. Pełzały powoli, konsekwentnie zajmując każdy skrawek jej ciała. Ponowna fala torsji przyniosła za sobą kolejną porcję wijących się paskustw, teraz skąpanych w jej własnej krwi.
„Boże, błagam, jeśli istniejesz, jeśli naprawdę tam jesteś, błagam Cię ten jeden raz, zabij mnie, błagam zabij”
Umarła, z groteskowym wyrazem twarzy, z bladymi ustami, które próbowały pozbyć się nieistniejącego robactwa, z oczami rozwartymi przerażeniem, dłonią przyciśnięta do żeber ciasno oplatanych przez skórę. Brzydka, pozbawiona patosu śmierć.
Mała dziewczynka zeskoczyła ze swojego stołeczka i z uśmiechem na ustach, podeszła do ciała i poklepała je z aprobata po głowie, jakby wdzięczna za umilenie dłużącej się wieczności.

7 komentarzy:

  1. Zajebiste. Aż sobie skopiuję na dysk coby się jarać. Jak rozumiem mała dziewczynka symbolizuje mikre i matmę?

    OdpowiedzUsuń
  2. ... oh. Chcę więcej takich schizowych rzeczy, mały wampirów, larw, czy co tam napiszesz. Bo cudne. A jak mówię cudne i nie chodzi o gejowiznę to już naprawdę musi się odznaczać.

    OdpowiedzUsuń
  3. TRUDNY TYTUŁ.


    ale.historia ma w sobie kopa. lubie słodkie psychodelki *gwałci przycisk lubie to*
    dzisiaj mało poetycko bo kurw anie widze na oczy. idę spać

    OdpowiedzUsuń
  4. już komciałam, nie chce mi się drugi raz ;P

    OdpowiedzUsuń
  5. muszę dzielnie spedalac internety.

    OdpowiedzUsuń
  6. opierdalania się ciąg dalszy, to bardzo przyjemne zajęcie XDDDDDDDDDd

    seksu nie będzie :<

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak czytałam to przypomniała mi się Claudia z książki "Wywiad z wampirem".Taka malutka wampirzyca.
    Czytam a tu nic o mężczyznach i zaskok^^
    Mroczność mnie ogarnęła. Boję się teraz być sama. Przy fragmencie z robakami drżałam z obrzydzenia. Też wolałabym umrzeć.
    Zacne
    Podoba mi się komentarz apropo porównania tego z matmą i mikrą.
    Mnie czeka to w przyszły wtorek.
    Jak nie zaliczę to chyba wydrukuję twe opisy i dam prowadzącemu żeby wiedział jak się czułam xD ogarniam powoli wszystkie miejsca gdzie tworzysz. Jest progres.
    Vanilia

    OdpowiedzUsuń