„Zabij tego co
zabija”
Wpatrywała się w kartkę
trzymaną w drżących dłoniach. Poczuła jak serce przyśpiesza, a
oddech staje się płytki, przerażenie powoli pełzło i
rozprzestrzeniało się po całym ciele, gdy patrzyła na drobne,
ozdobne pismo, irracjonalnie piękne i silnie kontrastujące z
treścią przekazu. Zdrowy rozsądek próbował przebić się na
zewnątrz, ale osiadł na mieliźnie strachu i mogła tylko chylić
głowę przed rozpaczą.
W końcu otępiający strach
zamienił się w motor do działania. Zaciskając blade usta w wąską
kreskę zmięła kartkę i wcisnęła ją do kieszeni dżinsów.
Sięgnęła po wojskowy nóż leżący na wilgotnej podłodze
korytarza i zdecydowana zacisnęła na nim palce. Nie wiedziała co
się stało, ale fakt, że obudziła się w środku walącego się
budynku, uzbrojona i z dziwnym liścikiem w kieszeni, skutecznie
przekonywało ją o powadze sytuacji.
Stąpając cicho by nie
powołać do życia swych osobistych leków ruszyła korytarzem,
oddalając się od brudnej, nagiej żarówki, jedynego źródła
światła w zasięgu wzroku. Długi nóż błyskał w ciemności
niczym przerośnięty wilczy kieł, zamiast dodawać otuchy,
niepokoił będąc materialnym, namacalnym dowodem na to, że w tym
miejscu handluje się życiem.
Ciszę wypełnił płacz,
zostawiając swe piętno na głuchych korytarzach. Kobieta stoczyła
zwycięską walkę ze swoim zdrowym rozsądkiem i chwiejnym krokiem
konsekwentnie zbliżała się do źródła hałasu.
Ciemność nie stanowiła
dobrego kompana w przemierzaniu ciasnych, krętych korytarzy, gdzie
echo żyło własnym życiem, więc gdy zauważyła, że czerń
powoli przechodzi w szarość, podobną do szarości poranka,
odetchnęła z ulgą.
Widząc małą, skuloną
postać, przyśpieszyła kroku, wiedziona silnym instynktem
macierzyńskim. Dziecko schowało głowę w ramionach, a jego płacz
powoli przechodził w zrezygnowane pochlipywanie. Nóż, stanowczo za
duży jak na jego małe rączki, leżał nieopodal, przeraźliwie
nagi i niebezpieczny, szczerząc swoje stalowe zęby w groźnej
parodii uśmiechu.
Niepewnie dotknęła
ramienia chłopca i aż przeraziła się na widok jego bezdennej
rozpaczy doskonale widocznej w orzechowych oczach. Uśmiechnęła
się uspokajająco, lecz nim dane było jej wypowiedzieć słowa
pocieszenia, usłyszeli szybkie kroki, niewątpliwie kierujące się
w ich stronę. Instynktownie przygarnęła dziecko do siebie, w
nagłej potrzebie ochrony młodego życia.
Zamarła, uświadamiając
sobie oczywistość swej porażki w walce ze zwalistym mężczyzną,
który zdecydowanie wkroczył w krąg światła.
Chyba już to komentowałam wcześniej, prawda? ;)
OdpowiedzUsuńcały pierwszy akapit... chlip... *idzie się schować do szafy przed światem i umrzeć z żalu i swojej mierności* Był najlepszy na świecie. Nikt by tego lepiej nie napisał.
OdpowiedzUsuńDobra... każdy kolejny akapit mnie dobijał też x,D jak taki młotek w ziemię.
Bo było to tak genialne... Jeden wielki kurna cytat. Jak mały książę xD
Tak cudownie wprowadził w nastrój, że miałam ciarki na plecach. Tyle emocji i takie opisy... Jak w prawdziwym horrorze.
I kolejny... no co ja mam napisać? To... mną zawładnęło *.* ja nie mogę... no nie mogę... to jest jedno z najlepszych co ja Twoje czytałam (wiem jeszcze mi trochę zostało) ale to jest tak genialne... tak epickie... ja... no... ja... xD sory za nieskłady ale jak się rozsypałam to tak mi ciężko teraz coś klecić. Słowo pisane takie piękne. Miażdżące :D Pieguś, więcej takich.
*czyta jeszcze raz początek i nie może...* Pozamiatałaś wszystko.
nic nie warta tym razem- Van xD
Niesamowicie napisane. Wyszukane słownictwo, ale nie przesadnie, daje uczucie, że czytasz tekst na wysokim poziomie. Ten klimat... Trochę podobnie czytało mi się "Cień wiatru" i "Marinę" Zafona. Jeden z lepszych tekstów, jakie miałam przyjemność czytać ^^
OdpowiedzUsuń