wtorek, 14 stycznia 2014

Hazard I

Zabij tego co zabija”
Wpatrywała się w kartkę trzymaną w drżących dłoniach. Poczuła jak serce przyśpiesza, a oddech staje się płytki, przerażenie powoli pełzło i rozprzestrzeniało się po całym ciele, gdy patrzyła na drobne, ozdobne pismo, irracjonalnie piękne i silnie kontrastujące z treścią przekazu. Zdrowy rozsądek próbował przebić się na zewnątrz, ale osiadł na mieliźnie strachu i mogła tylko chylić głowę przed rozpaczą.
W końcu otępiający strach zamienił się w motor do działania. Zaciskając blade usta w wąską kreskę zmięła kartkę i wcisnęła ją do kieszeni dżinsów. Sięgnęła po wojskowy nóż leżący na wilgotnej podłodze korytarza i zdecydowana zacisnęła na nim palce. Nie wiedziała co się stało, ale fakt, że obudziła się w środku walącego się budynku, uzbrojona i z dziwnym liścikiem w kieszeni, skutecznie przekonywało ją o powadze sytuacji.
Stąpając cicho by nie powołać do życia swych osobistych leków ruszyła korytarzem, oddalając się od brudnej, nagiej żarówki, jedynego źródła światła w zasięgu wzroku. Długi nóż błyskał w ciemności niczym przerośnięty wilczy kieł, zamiast dodawać otuchy, niepokoił będąc materialnym, namacalnym dowodem na to, że w tym miejscu handluje się życiem.
Ciszę wypełnił płacz, zostawiając swe piętno na głuchych korytarzach. Kobieta stoczyła zwycięską walkę ze swoim zdrowym rozsądkiem i chwiejnym krokiem konsekwentnie zbliżała się do źródła hałasu.
Ciemność nie stanowiła dobrego kompana w przemierzaniu ciasnych, krętych korytarzy, gdzie echo żyło własnym życiem, więc gdy zauważyła, że czerń powoli przechodzi w szarość, podobną do szarości poranka, odetchnęła z ulgą.
Widząc małą, skuloną postać, przyśpieszyła kroku, wiedziona silnym instynktem macierzyńskim. Dziecko schowało głowę w ramionach, a jego płacz powoli przechodził w zrezygnowane pochlipywanie. Nóż, stanowczo za duży jak na jego małe rączki, leżał nieopodal, przeraźliwie nagi i niebezpieczny, szczerząc swoje stalowe zęby w groźnej parodii uśmiechu.
Niepewnie dotknęła ramienia chłopca i aż przeraziła się na widok jego bezdennej rozpaczy doskonale widocznej w orzechowych oczach. Uśmiechnęła się uspokajająco, lecz nim dane było jej wypowiedzieć słowa pocieszenia, usłyszeli szybkie kroki, niewątpliwie kierujące się w ich stronę. Instynktownie przygarnęła dziecko do siebie, w nagłej potrzebie ochrony młodego życia.
Zamarła, uświadamiając sobie oczywistość swej porażki w walce ze zwalistym mężczyzną, który zdecydowanie wkroczył w krąg światła.

3 komentarze:

  1. Chyba już to komentowałam wcześniej, prawda? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. cały pierwszy akapit... chlip... *idzie się schować do szafy przed światem i umrzeć z żalu i swojej mierności* Był najlepszy na świecie. Nikt by tego lepiej nie napisał.
    Dobra... każdy kolejny akapit mnie dobijał też x,D jak taki młotek w ziemię.
    Bo było to tak genialne... Jeden wielki kurna cytat. Jak mały książę xD
    Tak cudownie wprowadził w nastrój, że miałam ciarki na plecach. Tyle emocji i takie opisy... Jak w prawdziwym horrorze.
    I kolejny... no co ja mam napisać? To... mną zawładnęło *.* ja nie mogę... no nie mogę... to jest jedno z najlepszych co ja Twoje czytałam (wiem jeszcze mi trochę zostało) ale to jest tak genialne... tak epickie... ja... no... ja... xD sory za nieskłady ale jak się rozsypałam to tak mi ciężko teraz coś klecić. Słowo pisane takie piękne. Miażdżące :D Pieguś, więcej takich.
    *czyta jeszcze raz początek i nie może...* Pozamiatałaś wszystko.
    nic nie warta tym razem- Van xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowicie napisane. Wyszukane słownictwo, ale nie przesadnie, daje uczucie, że czytasz tekst na wysokim poziomie. Ten klimat... Trochę podobnie czytało mi się "Cień wiatru" i "Marinę" Zafona. Jeden z lepszych tekstów, jakie miałam przyjemność czytać ^^

    OdpowiedzUsuń