Spotkanie


Sanji rozmarzonym wzrokiem spoglądał przed siebie i usilnie próbował zrozumieć sens słów wypowiadanych przez mężczyznę stojącego na katedrze. Na próżno. Wszelkie informacje odbijały się od jego muru błogiej obojętności i spływały długą smugą pogardy. To nie jego wina, że On musiał siąść z przodu, miał teraz doskonały widok na jego kilka drobnych piegów zdobiących kark. Nie wiedząc dlaczego akurat teraz, wśród tylu ludzi na wykładzie, miał ochotę go dotknąć, przygarnąć i pokazać, że są razem. Tylko Ace kategorycznie nie chciał się tym chlubić i wszystko zatrzymywał w ścisłej tajemnicy. Rozmawiali ze sobą nie częściej niż z innymi ludźmi ze studiów, nie siadali obok, nie wracali razem do domu. Raczej tworzyli wokół siebie chłodną kopułę zdystansowania. Na pokaz. Bo tak chciał Ace. Sanji protestował, nie chciał się wiecznie ukrywać, jakby robili coś złego, gotowanie dla swojego partnera sprawiało mu przyjemność, ale wspólne wypadły mogłyby być miłe. Nic więcej nie oczekiwał, tylko wspólnego wyjścia razem, odpuszczenia. Zmiany scenerii, cztery ściany sypialni Ace'a, w dodatku bardzo ponure i szare ściany, nie napawały optymistycznie. Z czasem nauczył się ignorować takie zachcianki. Przywykł. Jednak teraz... musiał zacisnąć dłonie w pięści by powstrzymać się od chociażby drobnego muśnięcia jego karku. Nie było wątpliwości, że ktoś zauważył by tę pieszczotę. Westchnął ciężko patrząc jak wskazówki zegarka wloką się niemiłosiernie. Zastanawiał się, czy nie zawiązały przeciwko niemu spisku, specjalnie by odciągnąć go od przyjemności. Miał ochotę na papierosa i Ace'a. Niekoniecznie w tej kolejności.

 

*

Stanął przed cienkimi (jak bardzo cienkimi to sąsiedzi mogli się wielokrotnie przekonać) drzwiami i zapukał krótko. Nim zdążył się zorientować został wciągnięty do środka przez parę silnych ramion. Na ustach został złożony gorący pocałunek. Zabrakło mu tchu.

-Mmmmm- Ace oblizał usta – znowu smakujesz papierosami.

-Cóż to za powitanie? - zapytał Sanji przykładając sobie chłodne dłonie do rozgrzanych, palących policzków.

-Czułem na sobie twój wzrok całe popołudnie. Nie oczekuj więc dziś litości – lubieżny uśmiech wpełzł mu na usta. Jeśli wcześniej oczy się skrzyły to teraz płonęły żywym ogniem. Zabrał się do rozpinania guzików jego koszuli. Usta przyłożył do nagrzanej szyi i ucałował lekko.

-Ace- szept przepełniony uczuciami dotarł do uszu mężczyzny – łóżko idioto.

Portgas wciąż nie przerywając swoich pieszczot, chwiejnie skierował się do sypialni, wdzięczny za ograniczoną przestrzeń w mieszkaniu. Niesiony potrzebą zaspokojenia swojej żądzy pchnął Sanji'ego na łóżko i przygwoździł mu dłonie do poduszki.

-Debilu ręce... ręce... szanuj ręce kucharza! - warknął Kuro wymierzając partnerowi kopniaka.

-Kucharz w kuchni. Teraz jesteś mój – powiedział z całym spokojem i kolanem przytrzymał mu udo – nie wierzgaj. Chyba, że chciałbyś spróbować SM.

Sanji rzucił mu ostatnie wściekłe spojrzenie i poddał się ciepłemu dotykowi.

-Nienawidzę cię – szepnął blondyn, przywierając do rozchylonych warg Portgasa. Ace zachichotał i  ściągnął z mężczyzny koszulę. Patrząc z góry, z wargami rozciągniętymi w uśmiechu palcem wskazującym przejechał po jego bladej skórze, zatrzymując się na dłużej na sterczących sutkach.

Ucałował brzuch, ukrywając tym samym uśmiech zwycięstwa, gdy zobaczył, że Sanji daje się ponieść rytmowi jaki wyznaczył. Zahaczył zębami o guzik przy jego spodniach i parsknął śmiechem, gdy mężczyzna zdzielił go po głowie.

-Nie baw się mną – westchnął zirytowany.

Ace zachichotał i odgarnął mu grzywkę. Popatrzył już całkiem poważnie w parę ciemnoniebieskich oczu.

-Nie bawię- oznajmił ściągając z siebie koszulkę, nigdy nie lubił tego zbędnego dodatku. I pozbywając się reszty ubrań. Po czym opadł obok Sanjiego – dziś ty jesteś na górze, chce sobie popatrzeć.

-Perwers – burknął pod nosem – ni krztyny romantyzmu.

-Tak, tak. Jestem złym człowiekiem. Ukarz mnie – Ace poruszył wymownie brwiami – trochę urozmaicenia i nie będę narzekał.

To, że Sanji będzie protestował było wiadome, tak samo jak wiadome było to, ze w końcu ulegnie tym orzechowym, wesoło błyszczącym oczom.

Zagryzł z zażenowania wargę, gdy Ace rozpostarty wygodnie na poduszce rzucił mu triumfalne spojrzenie. Kuro oparł dłonie na jego klatce piersiowej i zaczął się poruszać czując jak Portgas wypełnia go całego i dociera do najbardziej wrażliwych miejsc. Jęknął mimowolnie, starając się zakryć usta dłonią. Jego palce natychmiast zostały splecione w uścisku z tymi ciemniejszymi. Miał zaoponować, gdy dostrzegł głęboko skrzące ciemne oczy Ace'a. Odwrócił speszony wzrok. Usłyszał przyśpieszony głos mężczyzny i krew zaszumiała mu w uszach. Wzrok stał się mętny. Pomieszczenie wypełniło się gorącym dialogiem ich oddechów i tańcem rąk błądzących po nagich ciałach. Sanji jak zahipnotyzowany wpatrywał się w drobne piegi i zaciskał szczupłe palce na dłoni Ace'a. Z zażenowaniem zarejestrował, ze nie potrafi powstrzymać głośnych westchnień wymykających mu się z ust.

Opadł w końcu obok Ace'a, dysząc głośno i przechylając się przez krawędź łóżka wyszperał paczkę papierosów z porzuconych spodni.

-Dupa mnie boli – powiedział, mrużąc oczy przed szarawym dymem.

Portgas parsknął na te słowa i przeczesał blond włosy.

-Ej, wyjdźmy dziś coś zjeść. Chcę fast fooda. Czuję potrzebę zjedzenia czegoś równie zepsutego co moja dusza.

-Wspaniały dramatyzm – mruknął Sanji, zagryzając zęby na filtrze by nie okazywać zbytniego zadowolenia – znaj mą łaskę, pójdę z tobą.... jak tylko tyłek przestanie mnie boleć.

-Ponieść księżniczkę? - Ace musnął nosem jego chrząstkę ucha i nie bacząc na papierosowy dym ucałował wilgotne wargi – ewentualnie w zestawie oferujemy jeszcze masaż pośladków.

-Spasuję – westchnął chowając głowę pod poduszkę i obsypując pościel popiołem – umieram z głodu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz